Od trzech dni znamy plan wizyty papieskiej w Polsce
- Szczegóły
Podziękowali i budują dalej
- Szczegóły
W ubiegłą niedzielę, 5 czerwca br. na Polach Wilanowskich w Warszawie przy Centrum Opatrzności Bożej, po raz dziewiąty odbyło się Święto Dziękczynienia. Zajrzyjmy na plac budowy i do świątyni, żeby nie było, że nas przytłaczają jedynie tematy krakowskie, albo nie interesują te warszawskie...; )
Pomagamy i nie oczekujemy wzajemności. Pan Bóg wynagrodzi.
- Szczegóły
- Włodzimierz Kluczak, Olga Pawłowska
Z p. Olgą Pawłowską, prezes Fundacji Aniołów Stróżów, która w niedzielę, 5 czerwca zbierze kwestę przed naszym kościołem na potrzeby dzieci z Ukrainy rozmawia red. Włodzimierz Kluczak, dziennikarz ukraiński.
- Pani Olu, mówiąc słowami naszego drogiego Rodaka, świętego Jana Pawła II, jak to się wszystko zaczęło? Od jakiego czasu Pani zajmuje się pomocą innym, opieką, sprawami charytatywnymi?
- Trudno precyzyjnie określić czas kiedy to się zaczęło. Orientacyjnie powyżej dziesięciu lat temu. Zaczynałam jako wolontariuszka przy Caritas-Spes Zgromadzenia Braci Bonifratrów w Drohobyczu, gdzie przeorem wtedy był ojciec Bruno Maria Neumann. Pomagaliśmy biednym starszym osobom polskiego pochodzenia. To była taka podstawowa pomoc – jeździliśmy do nich do domu, pomagaliśmy w sprawach domowych, pomagaliśmy dzieciom, przywoziliśmy leki, żywność, a oprócz tego była udzielana jakaś podstawowa opieka medyczna bo wtedy brakowało dosłownie wszystkiego... Później trzy lata pracowałam w Czerwonym Krzyżu. Potem była praca bez osobowości prawnej, a niedawno Fundacja Aniołów Stróżów została zarejestrowana oficjalnie, dlatego żeby działać na większą skalę i żeby ta pomoc była bardziej regularna.
- Pani jest prezesem Fundacji Aniołów Stróżów. Proszę słów kilka powiedzieć o tej fundacji...
- Fundacja Aniołów Stróżów oficjalnie została zarejestrowana powyżej dwóch lat temu – w kwietniu 2014 roku. Nasza działalność polega na niesieniu pomocy ludziom, którzy znajdują się w ciężkiej sytuacji. Mam na myśli przede wszystkim Polaków mieszkających na Zachodniej Ukrainie, którzy się znajdują w trudnej sytuacji życiowej. Mamy placówkę w Drohobyczu i generalnie działamy w tym mieście i okolicach. W ostatnich latach pomagamy wielu i nie robimy różnicy czy to Polacy czy osoby innej narodowości. Jak wiadomo, Drohobycz nazywano „półtora miasta”, bo kiedyś tu mieszkało ok. 30% Polaków, 30% Żydów i 30% Ukraińców. Teraz jest dużo rodzin mieszanych, i prawdziwych Polaków, u których i ojciec i matka są rdzennymi Polakami nie ma już tak wielu. Natomiast dużo ludzi podtrzymuje tę polskość. I pragniemy im pomagać jak możemy.
- Żeby pomóc potrzebującym w Ukrainie Pani szuka dobroczyńców w Polsce. W jaki sposób ich znaleźć? Ja przekonać? Przecież w Polsce też jest dużo biedy, wielu potrzebujących wsparcia. A tu przychodzi Pani – i nie tylko z Polakami, ale i z Ukraińcami, których część społeczeństwa polskiego wciąż odbiera jako banderowców...
- Tak, ale muszę powiedzieć, że większość tych ludzi, którzy pomagają, nie robią różnicy. Są bardzo solidarni z Ukrainą, zaciera się ta granica nieufności a czasem nawet wrogości. Trudna sytuacja, wzbudza chęć niesienia pomocy – wywołuje jakiś odruch współczucia, który przełamuje uprzedzenia. Teraz głównie idziemy w dwóch kierunkach. Pierwszy kierunek – to pomoc w leczeniu, opieka medyczna, zaś drugi – pomoc dzieciom. Oprócz świadczenia pomocy uczymy tu języka polskiego, co ma wymiar bardzo ważny dla utrzymania polskości. Jak rozmawiamy z ludźmi, to przedstawiamy problemy, jakie tu są, i Polacy rozumieją tych którzy w pewnym okresie historycznym nie mieli możliwości znaleźć się po tamtej stronie granicy i teraz nie mają godnych warunków życia. W Ukrainie nie mają godnego wynagrodzenia za swoją pracę, renty i emerytury są mizerne, nie ma zapewnionej opieki medycznej na takim poziomie jak to jest w Polsce. Niestety, Ukraina, która musi się bronić przed Rosją znajduje się w dużo trudniejszej sytuacji niż Polska, i Polacy, którzy nam pomagaja, generalnie wiedzą o tym.
- Pani Olu, mówiąc słowami naszego drogiego Rodaka, świętego Jana Pawła II, jak to się wszystko zaczęło? Od jakiego czasu Pani zajmuje się pomocą innym, opieką, sprawami charytatywnymi?
- Trudno precyzyjnie określić czas kiedy to się zaczęło. Orientacyjnie powyżej dziesięciu lat temu. Zaczynałam jako wolontariuszka przy Caritas-Spes Zgromadzenia Braci Bonifratrów w Drohobyczu, gdzie przeorem wtedy był ojciec Bruno Maria Neumann. Pomagaliśmy biednym starszym osobom polskiego pochodzenia. To była taka podstawowa pomoc – jeździliśmy do nich do domu, pomagaliśmy w sprawach domowych, pomagaliśmy dzieciom, przywoziliśmy leki, żywność, a oprócz tego była udzielana jakaś podstawowa opieka medyczna bo wtedy brakowało dosłownie wszystkiego... Później trzy lata pracowałam w Czerwonym Krzyżu. Potem była praca bez osobowości prawnej, a niedawno Fundacja Aniołów Stróżów została zarejestrowana oficjalnie, dlatego żeby działać na większą skalę i żeby ta pomoc była bardziej regularna.
- Pani jest prezesem Fundacji Aniołów Stróżów. Proszę słów kilka powiedzieć o tej fundacji...
- Fundacja Aniołów Stróżów oficjalnie została zarejestrowana powyżej dwóch lat temu – w kwietniu 2014 roku. Nasza działalność polega na niesieniu pomocy ludziom, którzy znajdują się w ciężkiej sytuacji. Mam na myśli przede wszystkim Polaków mieszkających na Zachodniej Ukrainie, którzy się znajdują w trudnej sytuacji życiowej. Mamy placówkę w Drohobyczu i generalnie działamy w tym mieście i okolicach. W ostatnich latach pomagamy wielu i nie robimy różnicy czy to Polacy czy osoby innej narodowości. Jak wiadomo, Drohobycz nazywano „półtora miasta”, bo kiedyś tu mieszkało ok. 30% Polaków, 30% Żydów i 30% Ukraińców. Teraz jest dużo rodzin mieszanych, i prawdziwych Polaków, u których i ojciec i matka są rdzennymi Polakami nie ma już tak wielu. Natomiast dużo ludzi podtrzymuje tę polskość. I pragniemy im pomagać jak możemy.
- Żeby pomóc potrzebującym w Ukrainie Pani szuka dobroczyńców w Polsce. W jaki sposób ich znaleźć? Ja przekonać? Przecież w Polsce też jest dużo biedy, wielu potrzebujących wsparcia. A tu przychodzi Pani – i nie tylko z Polakami, ale i z Ukraińcami, których część społeczeństwa polskiego wciąż odbiera jako banderowców...
- Tak, ale muszę powiedzieć, że większość tych ludzi, którzy pomagają, nie robią różnicy. Są bardzo solidarni z Ukrainą, zaciera się ta granica nieufności a czasem nawet wrogości. Trudna sytuacja, wzbudza chęć niesienia pomocy – wywołuje jakiś odruch współczucia, który przełamuje uprzedzenia. Teraz głównie idziemy w dwóch kierunkach. Pierwszy kierunek – to pomoc w leczeniu, opieka medyczna, zaś drugi – pomoc dzieciom. Oprócz świadczenia pomocy uczymy tu języka polskiego, co ma wymiar bardzo ważny dla utrzymania polskości. Jak rozmawiamy z ludźmi, to przedstawiamy problemy, jakie tu są, i Polacy rozumieją tych którzy w pewnym okresie historycznym nie mieli możliwości znaleźć się po tamtej stronie granicy i teraz nie mają godnych warunków życia. W Ukrainie nie mają godnego wynagrodzenia za swoją pracę, renty i emerytury są mizerne, nie ma zapewnionej opieki medycznej na takim poziomie jak to jest w Polsce. Niestety, Ukraina, która musi się bronić przed Rosją znajduje się w dużo trudniejszej sytuacji niż Polska, i Polacy, którzy nam pomagaja, generalnie wiedzą o tym.
Polacy pamiętają o trudnych czasach w Polsce, o tym jak to było za komuny, rozumieją czym może być agresja rosyjska a także trud reformowania gospodarki. Na własnym doświadczeniu mogą sobie wyobrazić w jakiej sytuacji znajdują się tutaj rodziny, które potrzebują pomocy.
- W Drohobyczu Pani pracuje nie sama. Kto Pani pomaga, sprzyja? Jakie stosunki z władzą, innymi organizacjami charytatywnymi?
- Generalnie działam w Polsce, tu tylko przywożę i świadczę tę pomoc. Pomaga mi moje najbliższe otoczenie, pomagają przyjaciele, ludzie dobrej woli, ludzie dobrego serca. Jakby trzeba było przeliczać to może zabrakłoby czasu, dlatego że pomagają na różny sposób. Pomagają materialnie, księża wspierają duchowo, pomagają mi kiedy opadają ręce bo są i takie dramatyczne momenty. Dużo ludzi jest chętnych do pomocy i to oni są największą moją siłą. Bez tych ludzi pewnie już bym się załamała, może poddała. Walka z chorobą gdy dotyczy dziecka jest dramatem ale gdy trzeba jeszcze pokonać biurokrację, bezduszne procedury, zdobyć pieniądze i wywalczyć przejazd przez granicę – to niekończące się piekło. Natomiast jeżeli mówić o władzy, to kiedy zmieniła się władza w Drohobyczu (jesienią 2015 r. w wyniku wyborów samorządowych w Ukrainie – przyp. red.), oni deklarowali swoją pomoc, lecz narazie pozostaje to w sferze deklaracji... Nie ma dużych chęci by pomagać, chociaż złożyliśmy prośbę, bo brak nam pomieszczenia. Fundacja prowadzi centrum socjalne, prowadzi świetlicę dla dzieci. Przecież pomagamy tym ludziom, którzy się znajdują tu, w Drohobyczu i władze powinny by w jakiś sposób to docenić i iść nam naprzeciw. Ale niestety. Może na razie mają inne zajęcia, ważniejsze. Co dotyczy współpracy z innymi organizacjami charytatywnymi, to więcej takiej współpracy znajduję za granicą. Pomagają organizacje kresowe, pomagają Bracia Bonifratrzy, Fundacja Wolność i Demokracja, dołączają się inni nasi przyjaciele z Polski.
- Teraz na Donbasie trwa wojna. Fundacja Aniołów Stróżów pomaga jej ofiarom, wspiera w różnych potrzebach. Proszę opowiedzieć o tym dokładniej.
- Jeśli chodzi o naszą pomoc na wschód, to głównie polega ona na tym, że przekazujemy paczki. Przekazujemy żywność, opatrunki, to, czego potrzebują pilnie. To pierwsza taka działka. Druga – pomagamy w leczeniu. Jesteśmy otwarci i gdy zwracają się do nas ranni - pomagamy w leczeniu, w środkach opatrunkowych, świadczymy pomoc rodzinom poszkodowanych i rodzinom, które ze względu na to, że straciły kogoś znajdują się w trudnej sytuacji życiowej.
- Pani Olu, jakie plany Fundacji Aniołów Stróżów na przyszłość?
- Mamy dużo planów. Chcielibyśmy żeby ta nasza pomoc była bardziej regularną, żebyśmy mogli nieść pomoc większej liczbie ludzi bo potrzeby są ogromne. Na razie nie mamy możliwości utworzenia filii w innych miastach, bo mamy dużo planów związanych z Drohobyczem. Chcielibyśmy żeby ta nasza pomoc była na wyższym poziomie niż jest to teraz. Ale dlatego też potrzebujemy wsparcia władzy, żeby ona popatrzyła w naszym kierunku, żeby zobaczyła że w jakimś sensie wykonujemy obowiązki tej władzy - pomagamy tym dla których oni są powołani, żeby świadczyć pomoc i opiekę w sferze socjalnej. Do nas zwracają się ludzie z całej Ukrainy, niedawno woziliśmy na leczenie do Polski dwumiesięczną dziewczynkę z Kijowa. Dlatego myślę że w dalszej przyszłości poszerzymy naszą działalność na inne miejscowości. Bo pomagamy ludziom z różnych regionów kiedy oni się do nas zwracają.
- I na pożegnanie proszę powiedzieć słów kilka do naszych czytelników. Tych, kto potrzebuje pomocy, tych, kto może pomóc w jakikolwiek sposób i do obojętnych. Przecież tych ostatnich to mamy najwięcej w społeczeństwie...
- Pan Bóg nam wynagradza wszystko to co niesiemy do bliźnich, którym pomagamy, nie oczekując niczego w zamian. Pamiętajmy o tym. I nieśmy pomoc innym bezinteresownie.
- Dziękuję za rozmowę. Niech Bóg błogosławi to, co robi Pani i Fundacja Aniołów Stróżów dla Drohobycza i ludzi potrzebujących.
- W Drohobyczu Pani pracuje nie sama. Kto Pani pomaga, sprzyja? Jakie stosunki z władzą, innymi organizacjami charytatywnymi?
- Generalnie działam w Polsce, tu tylko przywożę i świadczę tę pomoc. Pomaga mi moje najbliższe otoczenie, pomagają przyjaciele, ludzie dobrej woli, ludzie dobrego serca. Jakby trzeba było przeliczać to może zabrakłoby czasu, dlatego że pomagają na różny sposób. Pomagają materialnie, księża wspierają duchowo, pomagają mi kiedy opadają ręce bo są i takie dramatyczne momenty. Dużo ludzi jest chętnych do pomocy i to oni są największą moją siłą. Bez tych ludzi pewnie już bym się załamała, może poddała. Walka z chorobą gdy dotyczy dziecka jest dramatem ale gdy trzeba jeszcze pokonać biurokrację, bezduszne procedury, zdobyć pieniądze i wywalczyć przejazd przez granicę – to niekończące się piekło. Natomiast jeżeli mówić o władzy, to kiedy zmieniła się władza w Drohobyczu (jesienią 2015 r. w wyniku wyborów samorządowych w Ukrainie – przyp. red.), oni deklarowali swoją pomoc, lecz narazie pozostaje to w sferze deklaracji... Nie ma dużych chęci by pomagać, chociaż złożyliśmy prośbę, bo brak nam pomieszczenia. Fundacja prowadzi centrum socjalne, prowadzi świetlicę dla dzieci. Przecież pomagamy tym ludziom, którzy się znajdują tu, w Drohobyczu i władze powinny by w jakiś sposób to docenić i iść nam naprzeciw. Ale niestety. Może na razie mają inne zajęcia, ważniejsze. Co dotyczy współpracy z innymi organizacjami charytatywnymi, to więcej takiej współpracy znajduję za granicą. Pomagają organizacje kresowe, pomagają Bracia Bonifratrzy, Fundacja Wolność i Demokracja, dołączają się inni nasi przyjaciele z Polski.
- Teraz na Donbasie trwa wojna. Fundacja Aniołów Stróżów pomaga jej ofiarom, wspiera w różnych potrzebach. Proszę opowiedzieć o tym dokładniej.
- Jeśli chodzi o naszą pomoc na wschód, to głównie polega ona na tym, że przekazujemy paczki. Przekazujemy żywność, opatrunki, to, czego potrzebują pilnie. To pierwsza taka działka. Druga – pomagamy w leczeniu. Jesteśmy otwarci i gdy zwracają się do nas ranni - pomagamy w leczeniu, w środkach opatrunkowych, świadczymy pomoc rodzinom poszkodowanych i rodzinom, które ze względu na to, że straciły kogoś znajdują się w trudnej sytuacji życiowej.
- Pani Olu, jakie plany Fundacji Aniołów Stróżów na przyszłość?
- Mamy dużo planów. Chcielibyśmy żeby ta nasza pomoc była bardziej regularną, żebyśmy mogli nieść pomoc większej liczbie ludzi bo potrzeby są ogromne. Na razie nie mamy możliwości utworzenia filii w innych miastach, bo mamy dużo planów związanych z Drohobyczem. Chcielibyśmy żeby ta nasza pomoc była na wyższym poziomie niż jest to teraz. Ale dlatego też potrzebujemy wsparcia władzy, żeby ona popatrzyła w naszym kierunku, żeby zobaczyła że w jakimś sensie wykonujemy obowiązki tej władzy - pomagamy tym dla których oni są powołani, żeby świadczyć pomoc i opiekę w sferze socjalnej. Do nas zwracają się ludzie z całej Ukrainy, niedawno woziliśmy na leczenie do Polski dwumiesięczną dziewczynkę z Kijowa. Dlatego myślę że w dalszej przyszłości poszerzymy naszą działalność na inne miejscowości. Bo pomagamy ludziom z różnych regionów kiedy oni się do nas zwracają.
- I na pożegnanie proszę powiedzieć słów kilka do naszych czytelników. Tych, kto potrzebuje pomocy, tych, kto może pomóc w jakikolwiek sposób i do obojętnych. Przecież tych ostatnich to mamy najwięcej w społeczeństwie...
- Pan Bóg nam wynagradza wszystko to co niesiemy do bliźnich, którym pomagamy, nie oczekując niczego w zamian. Pamiętajmy o tym. I nieśmy pomoc innym bezinteresownie.
- Dziękuję za rozmowę. Niech Bóg błogosławi to, co robi Pani i Fundacja Aniołów Stróżów dla Drohobycza i ludzi potrzebujących.
Można otworzyć drzwi, najlepiej otworzyć serce
- Szczegóły
- s. Sabina Marczak
- Mamy takie przekonanie, że Pan Bóg tego chce.
- Mamy pierwszych zdeklarowanych uczestników akcji modlitewnej, a to księży i chorych z naszej parafii
- Potencjalnie obmadlani na samą myśl, że mogłoby do tego dojść, są przeszczęśliwi!
Jak wiadomo przyjadą do nas Francuzi z diecezji Fréjus-Toulon na Lazurowym Wybrzeżu. Pomyślcie, że każda z tych wierzących młodych osób w tak zeświecczonym kraju, jakim jest Francja, jest na wagę złota. A każdy z nich, kto będzie:
- dobrym mężem albo dobrą żoną, albo
- księdzem zadurzonym w Panu Bogu i pochylonym nad ludźmi, albo
- siostrą zakonną, stającą codziennie przed Bogiem z uwielbieniem i niosącą ludziom Boże światło, albo
- świeckim - uczciwym, sumiennym i pobożnym człowiekiem -
będzie BEZCENNY.
będzie BEZCENNY.
Kto uczestniczył kiedyś w Światowych Dni Młodzieży wie, jak wiele życiowych decyzji jest podejmowanych podczas tego rodzaju spotkań z Papieżem. Ludzie decydują się na małżeństwo, decydują się na pójście do seminarium, odkrywają powołanie do poświęcenia całego życia Bogu. Podejmują innego rodzaju ważne decyzje. Dojrzewają. Wracają do domu i rozwijają skrzydła! Prośmy Pana Boga o obfitość Jego darów dla naszych gości podczas ŚDM! O dobre przyjęcie w naszych rodzinach i szkołach. O moc Ducha Świętego na każdy dzień pobytu u nas i przyszłe życie.
My, parafialni wolontariusze ŚDM, szukamy ludzi - najlepiej z naszej parafii - którzy od teraz do początku sierpnia zdecydują się na codzienną modlitwę za jedną osobę, albo kilka osób. Forma modlitwy jest dowolna. Ważne, żeby była codzienna. W niedzielę 5 czerwca po Mszach św. będziemy zachęcać do podjęcia tego zobowiązania i rozprowadzać w parafii bilety zachęcające do modlitwy. Każdy z nas w swoim środowisku może być jak kamyczek, który wywołuje lawinę pociągającą innych ku Bogu i ku dobru. Ty także!